Forum LOST FATE Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Lynette Azao Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Lyn
Król nabijaczy postów


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 575 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:44, 24 Lut 2007 Powrót do góry

przeszłość.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lyn
Król nabijaczy postów


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 575 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:41, 10 Mar 2007 Powrót do góry

Lynette ma 22 lata

12 sierpnia, godz. 8.20
-Dzień dobry pani Boreno-uśmiechnęła się do starszej pani-Przyniosłam pani czekoladki
-Ohh dziękuję Lynette, jesteś taka dobra-starsza pani złapała ją za rękę-i taka ładna, nie powinnaś teraz podróżować po świecie zamiast siedzieć w domu opieki ze starcami?
Lyn zaśmiała się
-Pani Boreno, jestem tutaj bo tego chcę, Australia jest piękna, tutaj jest mi dobrze i nie będę podróżować, poza tym, jak mogłabym panią zostawić?-wyjaśniła sympatycznie
-Kochana z ciebie dziewczyna, pójdziesz za to do nieba. Odpakujesz mi te czekoladki?
-Oczywiście-Lyn odpakowała czekoladki i podała je starszej pani
-Poczęstuj się, ja wiem że teraz dziewczyny dbają o linię, ale tobie to nie zaszkodzi, masz dobre serce, to jest najważniejsze
-Dziękuję-uśmiechnęła się i wzięła czekoladkę
-A masz kogoś? Pewnie mężczyźni się za tobą uganiają, wiesz ten chłopak który czasem tu przychodzi, ten młody blondyn, on jest tobą szalenie zauroczony...-powiedziała szeptem staruszka
-Niech pani nie żartuje-zaśmiała się Lyn-Wpadnę do pani jeszcze później, przynieść coś?-powiedziała wymieniając wodę w wazonie
-Może jakaś gazetę, tylko nie jakieś rozbierane czasopisma, za stara na to jestem-zachichotała
-Jest pani niesamowita-popatrzyła na nią z uśmiechem-Będę niebawem-uściskała panią Boreno na pożegnanie i wyszła
-Do zobaczenia Lynette-staruszka pomachała ręką

12 sierpnia, godz. 14.05
-Tom, wychodzę, chcę jeszcze wpaść do pani Boreno
-Nie za dużo czasu poświęcasz tym staruszkom?
-Skarbie, oni tam nie mają nikogo, towarzystwo jest im potrzebne, poza tym pani Boreno jest miła-powiedziała, zabrała torbę i skierowała się do wyjścia. Tom pociągnął ją za rękę.
-A jak wrócisz to będziesz miała czas dla mnie?-zapytał tonem pełnym sugestii
-Zobaczymy-mrugnęła
-Tylko zobaczymy? -nie krył rozczarowania, wtedy ona pocałowała go namiętnie
-Trochę czasu na pewno się znajdzie-szepnęła mu do ucha i po chwili wyszła
-Kocham ciebie Lyn-zawołał za nią
-A ja ciebie, Tom-uśmiechnęła się czarująco

12 sierpnia, godz. 15.15
-Co się dzieje?-zapytała widząc zamieszanie na korytarzu, przed drzwiami pani Boreno, nagle zobaczyła wychodzącego z sali lekarza, podeszła do niego
-Adam?-czekała na wyjaśnienia
-Pani Boreno właśnie zmarła-powiedział smutno. Przeszedł ją zimny dreszcz, do oczy zebrały się łzy
-Jak to zmarła...to jakaś pomyłka, przecież rano czuła się dobrze, byłam u niej, przyniosłam jej gazety...
-Lyn, ona miała 102 lata. Umarła w spokoju-pogłaskał ja po ramieniu
-Czuła się dobrze...-wydukała i szybkim krokiem ruszyła do pokoju, stanęła w drzwiach, zobaczyła siną twarz jej ulubionej starszej pani, nie panowała nad łzami. Wyszła z sali, usiadła na korytarzu, pod ścianą. Obok usiadł doktor Adam, objął ją ramieniem
-Nie płacz, taka jest kolej rzeczy-uspokajał, jednak ona wcale nie była spokojniejsza-Odwieźć cię do domu?wiem, że byłaś do niej bardzo przywiązana...-Lyn tylko pokręciła twierdząco głową, po chwili jechała już do domu, całą drogę nie odezwała się ani słowem, ocierała tylko bez przerwy płynące łzy
-Dzięki Adam-powiedziała wysiadając
-Jesteś na to zbyt wrażliwa Lyn...-powiedział i odjechał


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Lyn
Król nabijaczy postów


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 575 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 21:20, 01 Kwi 2007 Powrót do góry

Lynette ma 21 lat

Szpital.
-Lyn?skarbie, obudź się-mówił cicho Tom, Lyn powoli otworzyła oczy, od razu oślepiło ją światło lampy, czuła ogromny ból w okolicy żeber
-Gdzie ja jestem?-odezwała się w końcu
-W szpitalu, ta dziewczyna Cie znalazła...-wskazał dziewczyne przy drzwiach. Lyn doskonale ją znała. Dziewczyna podeszła
-Ja juz pojde, dobrze ze nic Ci nie jest, martwilam sie kiedy znalazłam cie nieprzytomną na tym polu...jestem Laura, przy okazji. Trzymajcie się
Lyn patrzyła na nią trochę otumaniona. Nie rozumiała.
-Jeszcze raz dzieki, gdyby nie Ty nie wiem co mogłby się stać-Tom podziekował jeszcze raz
-Tom..co się stało?-zapytała Lynette
-Ktoś Cie napadł, nie pamiętasz?
Lyn chwilę nic nie mówiła
-Pamiętam...

kilka godzin wcześniej
-Lyn pospisz się
-No idę, już jestem-powiedziała wesoło wchodząc do samochodu-Gdzie jedziemy?
-Niespodzianka! albo dobra...powiem Ci. Piknik na polu za starą fabryką!
-Ty to masz pomysły, Laura-zasmiała się, po jakimś czasie były już na miejscu, zaczynało się ściemniać
-Wiesz co, to wcale nie jest takie proste, czuję się winna, wiem ze krzywdze Tom'a...
-Lyn...widocznie nie jestes na to gotowa, wszystko się ułoży, zobaczysz, chcesz ciastko?-Uśmiechnęła się Laura, nagle niwiadomo skąd wyłonił się jakiś facet, dziewczyny przestraszyły się, facet wyciągnął broń.
-Nie krzyczcie to nic Wam nie zrobię-powiedział spokojnie, Laura rzuciła się na niego, on mocno ją uderzył, upadła, straciła przytomnośc, Lyn głośno krzykneła, wtedy do niej podbiegł i zakrył jej usta.
-Ostrzegałem, zamknij się...nie krzycz!-warknął, pchnął ją na ziemie i zaczął rozbierać, Lyn nie mogła się wyrwać. Na szczęście Laura się przebudziła i uderzyła jakimś kijem faceta, Lynette szybko wstała
-Uciekaj!-krzyknela Laura i pociagnela ja za rękę. Facet pozbierał się dosc szybko. Strzelił. Lyn upadła
-Lyn! -Laura spojrzała panicznie na mężczyzne, był co raz bliżej.
-Ciebie też zabić?!-warknął-bądź grzeczna!
Laura rzuciła się na niego, był tym zupelnie zdezorientowany, nie spodziewał się, broń wypadła mu z ręki, poleciała obok Lynette. Dziewczyna mimo ogromnego bolu podniosła broń i odwróciła się. Widziała jak facet szarpie się z Laurą. Strzeliła. Trafiła. Upadł. Laura głośno dyszała. Po policzkach Lyn spłynęły łzy. Nie była w stanie nic powiedzieć.
-Nie żyje...-powiedziała po chwili Laura podbiegajac do Lyn-To była obrona konieczna...Zadzwonie po karetkę...Lyn, mów do mnie...
-Własnie zabiłam człowieka i sama też chyba umieram..co mam mówić...-powiedziałą z trudem
-Słuchaj. Nie umierasz! A zabiłaś go...zabiłas w obronie własnej. I mojej. Karetka juz jedzie
-Jak on sie nazywał?
-Nie wiem..czekaj...zobacze...Boże...
-Co?
-To był agent FBI...-powiedziała Laura z paniką w głosie-Trevor McClonter
-Laura...przepraszam...
-Żartujesz?! Chciał Cie zgwałcić i zabić! Nas chciał zabić! Cholera!...dobra mam pomysł-Laura po chwili namysłu zaciagnela faceta do lasu i przykryła liśćmi.-najpierw pojedziesz do szpitala, ja potem tu wrócę i coś z tym zrobię-jak powiedziała tak zrobiła. Po chwili przyjechała karetka...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)